Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2019

Dzień backpackersa

Obraz
Mój typowy dzień backpakersa na japońskim szlaku. Niby dzień jak co dzień, ale każdy inny i pełen wrażeń. 2:00 - 3:00 wybicie ze snu i męka, żeby jeszcze zasnąć. Było gorąco, sypiałem w samych slipach. Śpiwór nie potrzebny, a jedynie jedwabna wkładka 0, 1 kg. Do tego lekki namiot z moskitierą 0,85 kg (kupiony na Aliexpress za 230 zł) i niezawodna mata Thermarest NeoAir 0,3 kg. 6:00 wstawałem, bo już dłużej nie da się spać. Ćwiczyłem jogę, jak były warunki, zwijałem obóz i jadłem śniadanie. 7:00 wyruszałem na kolejny etap. Zwiedzałem świątynie, zabytki, czasem z kimś porozmawiałem, porozmyślam, albo posłucham audiobooka. Słońce mimo wczesnej pory już mocno dawało się we znaki. 11:00 Drugie śniadanie: jogurt, albo czipsy, ale np. na drodze pojawiało się drzewo z grejpfrutami i figi. 14:00 To już ta pora, że nogi plączą się, a ciało osiąga temperaturę wrzenia. Czas rozglądnąć się za noclegiem i sklepem. To jest najpiękniejsze, że nigdy nie wiesz, gdzie wylądujesz. Może w parku, nad brz

Jestem zachwycony

Obraz
Jestem zachwycony od trzech tygodni niezmiennie. Magiczne rzeczy się tutaj dzieją. Ludzie jak zjawy przecinają moją drogę. Nie bez powodu, zawsze w jakimś celu. Kiedy czołgam się w żarze słońca, a obrazy przed oczami mienią się z wyczerpania, to wtedy właśnie czyjaś dłoń gasi pragnienie. A potem znajduję klimatyzowane schronienie, gdzie zapłatą za nocleg jest srebrny pasek z modlitwą wklejony w brakujące miejsce, który otrzymałem od kogoś wiele dni wcześniej.

Piekarnik

Obraz
Nastał czas „piekarnika". Ktoś tam u góry podkręcił ogrzewanie i było delikatnie mówiąc nieznośnie. (35 stopni w cieniu). Rano jeszcze jakoś można było się „turlać", ale po południu to już patelnia. Trzeba uciekać w zielone i niebieskie na mapie, bo przegrzać się jest bardzo łatwo. Pot zalewa skronie, każdy kilometr jest męką, a 5 litrów płynów do pochłonięcia to norma. Na szczęście są miejsca, gdzie można się schłodzić i rozbić obóz, np. cmentarz. Pośrodku, na górce znajdował się duży skwer, zadaszony pnączami roślin, a obok czyściuteńkie sanitariaty. Na szczęście nie byłem niepokojony przez złe duchy. No, może miałem trochę nietypowe sny. Na szlaku poznałem Dunkę - Mette i razem szliśmy do kolejnych świątyń. Po drodze zahaczyliśmy o przydrożny piknik wakacyjny, gdzie poczęstowano nas makaronem, który musieliśmy złapać sobie sami pałeczkami w rynnie z bambusa. Taka atrakcja. Przy 59 świątyni nasze drogi się rozeszły. Ja poszedłem szukać noclegu nad morzem, a M

Matsuyama

Obraz
Dotarłem do miejscowości Matsuyama (jest tutaj 8 świątyń), gdzie gościłem u małżeństwa Kazujo i Tsuchitani. A było to tak: przyglądałem się treningowi golfa, bo jest to bardzo popularna rozrywka w Japonii. Pewien jegomość z czymś, co przypominało przedłużony tłuczek do kotletów uderzał w piłkę tak, aby wpadła do metalowej obręczy. Zapytałem go co robi, na czym to polega i czy mogę spróbować. Sytuacji przyglądał się inny Japończyk, a że mówił dobrze po angielsku, to najpierw tłumaczył kwestie gry, a potem przeszliśmy do innych tematów. W międzyczasie zatelefonował do żony i przedstawił mi propozycję kolacji i noclegu, na co przystałem z radością. Umówiliśmy się na wieczór, a tymczasem poszedłem zwiedzać miasto. Zwiedziłem zamek Matsuyama i łaźnie publiczną Dogo Onsen - jedną z najstarszych i najbardziej znanych w Japonii. Zamek Matsuyama jest jednym z 12. oryginalnych zamków w Japonii. Wygląda wspaniale - jako fan filmów Kurosawy zetknąłem się z „żywą" scenografią. W

Najgorszy dzień

Obraz
23 lipca pretendował do najgorszego dnia tej wyprawy. A wszystko za sprawą zerwanego szlaku, który próbowałem obejść nadkładając dobre 10 km. Gdyby to było w linii prostej, to ok, ale trzeba było się wspinać, potem w dolinę i znów w górę. Niestety okazało się, że obejście także jest nie do przeforsowania. Podjąłem kilka prób, ale bezskutecznie. Wszystko było zawalone, jak po jakimś tajfunie (chyba wykrakałem sobie ten tajfun). Zamiast zawrócić, coś mnie tknęło, aby spróbować podejść inną, wijącą się w górę ścieżką. Azymut wyznaczał dobry kierunek. Żarty się jednak skończyły kiedy na szczycie nie było nic prócz gorącego powietrza i pnączy. Znów decyzja: odwrót, czy brnąć dalej, bo przecież kiedyś ten gąszcz się musi skończyć. Niestety niekoniecznie. Po 4 godzinach błądzenia miałem już serdecznie dość. GPS dosłownie oszalał. Cztery razy wracałem do rozwidlenia, bo drogi prowadziły mnie na manowce. W końcu zacząłem się modlić, bo już myślałem, że nie wyjdę z tej dżungli i sz

Świątynia nr 38

Obraz
Kongofukuji , świątynia nr 38 na przylądku Ashizuri (najdalej na południe). Historia mówi, że Kobo Daishi (Kūkai) podczas pobytu tutaj widział nad oceanem Kannon - boginię miłosierdzia i mówi się, że dusze, które odchodzą z tego miejsca, udają się do Raju, gdzie mieszka Kannon. Niestety, przylądek ten stał się miejscem, w którym ludzie przychodzą popełnić samobójstwo, wierząc, że ich dusze zostaną uwolnione do Raju. Świątynia jest bardzo piękna z kilkoma pagodami o różnych wzorach, dzwonnicą, latarniami i ogrodem usianym posągami naturalnej wielkości Buddy, a także buddyjskie bóstwa , takie jak: Yakushi Nyorai - uważany za Buddę uzdrawiania; Senju Kannon Bosatsu - ma tysiąc ramion z okiem na każdej dłoni, może osiągnąć wszystko zgodnie z życzeniami ludzi; Jizo Bosatsu – tych figur jest najwięcej. Czczony jest jako patron noworodków, dzieci nienarodzonych, pielgrzymów i kobiet w ciąży; są jeszcze statuetki Myoo. W prawej ręce dzierżą miecz, który niszczy złudzenia i złe pragnienia,