Matsuyama

Dotarłem do miejscowości Matsuyama (jest tutaj 8 świątyń), gdzie gościłem u małżeństwa Kazujo
i Tsuchitani.
A było to tak: przyglądałem się treningowi golfa, bo jest to bardzo popularna rozrywka w Japonii. Pewien jegomość z czymś, co przypominało przedłużony tłuczek do kotletów uderzał w piłkę tak, aby wpadła do metalowej obręczy. Zapytałem go co robi, na czym to polega i czy mogę spróbować. Sytuacji przyglądał się inny Japończyk, a że mówił dobrze po angielsku, to najpierw tłumaczył kwestie gry, a potem przeszliśmy do innych tematów. W międzyczasie zatelefonował do żony i przedstawił mi propozycję kolacji i noclegu, na co przystałem z radością. Umówiliśmy się na wieczór, a tymczasem poszedłem zwiedzać miasto. Zwiedziłem zamek Matsuyama i łaźnie publiczną Dogo Onsen - jedną z najstarszych i najbardziej znanych w Japonii.
Zamek Matsuyama jest jednym z 12. oryginalnych zamków w Japonii. Wygląda wspaniale - jako fan filmów Kurosawy zetknąłem się z „żywą" scenografią. Wewnątrz budowli znajduje się kolekcja białej broni, zbroje i eksponaty zawierające informacje o historii miasta i okresie feudalnym.
Wieczorem w niewielkim, przytulnym domku powitał mnie Tsuchitani. Poznałem także niezwykle sympatyczną panią domu Kazuyo, która przygotowała wyśmienitą kolację. Wszystko tak doskonale przyrządzone i taka mnogość i różnorodność smaków, że palce lizać. A jedząc pałeczkami cała ta degustacja przeciągała się bez końca. Wnętrze domu z charakterystycznymi przesuwnymi drzwiami i matami tatami. Na dole kuchnia, jadalnia, łazienka, salon i niewielki ogródek. Na piętrze pokoje gościnne i gabinet gospodarza. Na ścianach wiele fotografii rodzinnych i zdjęć z przyjaciółmi.
Tsuchitani opowiadał mi o swoich studenckich podróżach po Europie i zawiązanych wtedy przyjaźniach, które trwają nadal, a minęło blisko 50 lat. Było kupę śmiechu z polsko-japońską konfrontacją językową, bo i ja uczyłem moich gospodarzy perełek typu „W Szczebrzeszynie...".
Dalej nastąpiła część artystyczna. Pan domu grał na ukulele, a jego żona towarzyszyła mu wokalnie. Dodam, że Tsuchitani zaczął się uczyć gry na tym instrumencie 5 lat temu, w wieku 69 lat. Jak widać na nic nigdy nie jest za późno. Teraz, mając 74 lata, żartuje, że jest jeszcze za młody na grę w golfa, bo to gra dla dziadków.
Na koniec moi gospodarze zabrali mnie na nocną przejażdżkę, abym zobaczył iluminację zamku.
Rankiem następnego dnia Tsuchitani odwiózł mnie do ostatniej świątyni w mieście i tam się pożegnaliśmy.

















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

MADERA - wyspa wiecznej wiosny

La Gomera, szlak GR132 w tydzień.

EKWADOR