Festiwal fajerwerków i hotel kapsułowy

Kolejny przystanek Kobe. Już wychodząc z pociągu zauważyłem, że „coś się święci”, bo większość ludzi na ulicach chodziło w kimonach. Miasto Kobe słynie z wołowiny (nie próbowałem), wytwórni sake i jednego z największych portów w Japonii. Miałem fuksa, bo akurat tego dnia odbywał się festiwal sztucznych ogni i wszyscy tłumnie udawali się na wybrzeże, by po zmierzchu podziwiać ferie kolorowych rozbłysków na niebie. Ale Kobe, to także tragiczne trzęsienie ziemi, które nawiedziło to miasto w 1995 roku. Nagle, w ułamku sekundy, zaczęły pękać szyby, walić się betonowe wiadukty i przewracać domy. Cichy i spokojny poranek zamienił się w katastrofę. Trzęsienie ziemi o sile 7,3 w skali Richtera, które trwało zaledwie 20 sekund pochłonęło ponad 6 tys. ofiar. Według raportów z autopsji 93% z nich umarło z powodu przygniecenia gruzami i meblami we własnych domach.

Nocleg spędziłem w hotelu kapsułowym. Jest to świetny wynalazek, choć niektórym kojarzyć się może z kolumbarium, albo prosektorium. Stworzony z myślą o tych, którzy się zapracowali i nie zdążyli do domu na ostatni pociąg. A wiadomo w pracy siedzi się dopóty, dopóki jest szef. Wewnątrz hotelu jest sterylnie czysto. Trzeba zostawić buty w szafce, chodzi się w skarpetkach, a kapcie są rzecz jasna w toaletach. Na dwóch piętrach są kapsuły, a na kolejnych: spa z sauną, pokój rozrywek, jadalnia i pokój wypoczynkowy. Sama kapsuła ma wymiary 1x1x2m i jest zaskakująco przestronna. Wewnątrz lampka, tv, radio, budzik, lustro i roleta izolująca nas od pozostałych gości. Zatyczki do uszu są przydatne, gdy ktoś chrapie za ścianą. Miałem też okazję skorzystać z publicznej łaźni
sento. Są także onseny bazujące na naturalnych gorących źródłach, ale etykieta jest podobna. W szafeczce zostawiamy ubranko i nagusieńko udajemy się do łaźni. Tam, siedząc na stołeczku przy użyciu różnych kosmetyków i prysznica myjemy się starannie, by za chwilę zamoczyć się w niemal wrzącej wodzie basenu. Potem jeszcze sauna i pokój relaksacyjny. Na koniec wskakujemy w stylową pidżamkę i jesteśmy jak nowo narodzeni.














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

MADERA - wyspa wiecznej wiosny

La Gomera, szlak GR132 w tydzień.

EKWADOR